wtorek, 30 grudnia 2014

Prolog "Tirs, ril pejn, kraj bejbi, kraj"

LILY:
Ten dzień zapowiadał się jak każdy inny. Ptaki jak zwykle ćwierkały, a promienie słońca tańczyły po mym szpetnym obliczu. Byłam brzydka niczym krzyżówka modliszki z żukiem gnojakiem, można było dostrzec tam również zadatki na kabaretową Mariolkę. Nikt mnie nie lubił, dodatkowo wszyscy się ze mnie śmiali. Nikt zapewne nie dziwi się, że sięgnęłam po ciężkie środki. Zgadza się. Moja różowa żyletka w penisy towarzyszyła mi na każdym kroku. Podobnie i marsjanki, które zakupiłam od znajomego dilera. Jak co dzień przechodził się po szkole, przybijał piątki z kolesiami i rozdawał działki gratis. Byłam jego najlepszą klientką...
Wychodząc do szkoły wzięłam szybki prysznic, ubrałam moje ukochane rurki i bluzę z adidasa. Do tego wsunęłam oryginalne vansy z motywem amerykańskiej flagi, po czym zbiegłam na śniadanie. Byłam biedną dziewczyną, nie mogłam pozwolić sobie na windę w domu, lecz kiedy zobaczyłam naleśniki na stole, bezzwłocznie wrzuciłam jej fotkę na insta. Ajfon, z którego korzystałam nie robił tak dobrych zdjęć, ale przecież mówiłam - klepałam biedę.
- Mamo! - jęknęłam, widząc że rodzicielka znów daje korepetycje. Była nauczycielką biologii, a czarnoskóry mężczyzna, któremu dawała praktyki, wydawał się tak napalony, jakby nie rozstawał się z viagrą. Chwyciłam naleśnika, ignorując samą naturę, rozgrywającą się na szafce kuchennej. Normalka, tata o tym nie wiedział, ale mama często prezentowała na uczniach dział "rozmnażanie płciowe".
Jednak tego dnia było inaczej... Zdzich, bo tak miał na imię, podszedł do mnie i krzyknął coś, czego nie zrozumiałam. Chyba był Beduinem.
- Spierdalaj, mała dzifko! - wrzasnął. Z pewnością opadł mu na widok mojej grubej dupy, dlatego uroniłam jedną, kryształową łzę bólu, żałości i rozpaczy. Mama się wściekła.
Własna matka wyrzuciła mnie z domu, bo jej przeszkodziłam. Poczułam się taka samotna. Powiedziała, że mam nigdy nie wracać do domu. Nienawidzę tej suki, niech umrze! Wyciągnęłam żyletkę i marsjanki, ale nawet one nie dały mi szczęścia. Kiedy z oderwaną do połowy tętnicą, dostałam się na stację kolejową, wiedziałam że nie pójdę do szkoły. Nie tym razem. Opuściłam Polskę na zawszę, jednak byłam zbyt biedna, aby żyć na własny rachunek! Bezzwłocznie o tym tłitnęłam z mojego ajfona. To był mój koniec, ale wpadłam na pomysł.  Wsiadłam do pociągu, nie na statek, pociąg jest klimatyczniejszy, jebać realia, to ff!, i spojrzałam dramatycznie w dal. Znów uroniłam łzę, ale tylko jedną jedyną z jednego oka. Za pomocą oszczędności z dupy wziętych, zamieszkam w Londynie....

DESTINY:
Patrzyłam na zdjęcie moich rodziców z nieskrywanym smutkiem, który jakby we mnie wsiąknął, nawet w moje markowe ubrania (ale kupione na wyprzedaży, bo jestem biedna). Czułam, że dobrze robię, przecież ludzie muszą ruszać dalej, prawda? Moi rodzice zginęli w tragicznym wypadku dwa dni temu, igrali z losem, śmiali się, że nie można zginąć przez skakanie z krawężnika, ale proszę, stało się. Najpierw umarł tata, a mama z rozpaczy rzuciła się za nim. Nienawidzę ich! Zostawili mnie samą, biedną, z własnym kontem bankowym, na którym znajdowała się suma z jedynie pięcioma zerami! Chciałam umrzeć. Próbowałam zginąć podobnie jak oni, jednak niestety, tłuszcz w moich grubych kończynach mnie uratował i odbiłam się od ziemi niczym piłeczka. Minęło 69 lat świetlnych zanim ból przedarł się przez tłuszcz. Spróbowałam więc skacząc z balkonu. Niestety - skończyło się to zadrapaniem, przez co nie byłam w szkole, bo czułam, że każdy patrzy na moją ranę. Nie obchodziło mnie to, że miałam ją w niewidocznym miejscu, ludzie w mojej szkole mają radary w oczach. Dlatego postanowiłam podjąć ostateczną decyzję i wyprowadzić się z tej wiochy zabitej dechami - Warszawy - prosto do Londynu. Nie było istotne to, że potrzebowałam opiekuna. Pomodliłam się do świętej Mary Sue, która zesłała na mnie swoją magię i dała mi błogosławieństwo. Czułam, że zawojuję świat, ale najpierw musiałabym wyładnieć, bo jestem brzydka. Pieniądze również by się przydały, ale mogłabym dawać dupy, znaczy korepetycje z polskiego, bo to bardzo przydatna umiejętność w Anglii, prawda? Weszłam do apartamentowca, w którym mieszkałam. Hotel był jedynie czterogwiazdkowy, bo na więcej mnie nie stać. Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie, które trzymałam w mojej brzydkiej, pomarszczonej, śmierdzącej i spoconej dłoni całą drogę z Polski do Londynu. Westchnęłam ciężko i otworzyłam okno, po czym je przez nie wyrzuciłam. Usłyszałam jeszcze jak ktoś krzyczy, a później druga osoba mówi, żeby dzwonić po pogotowie, jednak nie przejęłam się tym. To ja mam prawdziwe problemy.
 
***
Witajcie! Początek jak w każdym ff jest smutny, dramatyczny i popychający do refleksji. I to (zupełnie poważne) opowiadanie również takie będzie!
Oczywiście żartuję. Blog powstał dla tak zwanej beki, żebyście mogli się pośmiać z wszelkich ffickowych absurdów. Oczywiście rozumiem, że nie każdego to bawi, ale jeśli Ciebie akurat, to dobrze trafiłaś! Mam nadzieję, że rozbawiłyśmy Was chociaż trochę. 
2974329874310394701 KOMCIÓF NEXT ROZDZIAŁ!!11
XxX
@typowe_ff // @YourLittleBoo1
oraz 
@LittleMissKathe